wtorek, 1 września 2015

La tolerancja?

Żyjemy w czasach, kiedy brak tolerancji jest czymś strrrasznym i społecznie ganionym.
Ja z kolei dorosłam do tego, żeby.. tolerować brak tolerancji. Nie da się zmusić ludzi do czegoś, czego wcale nie czują.
Ale!:
Wmawia nam się brak tolerancji nawet w przypadku, kiedy wcale nie wykazujemy się atolerancją!
Matki psioczą i syczą na dzieci, które oglądają się za siebie widząc coś/ kogoś co/ kto je zainteresuje:
"psst! nie patrz, będzie mu/ jej przykro! odwróć głowę! nie wolno patrzeć!" w konsekwencji- jeżeli kątem oka zauważymy zjawisko, które wyda nam się dziwne- zamiast mu się przyjrzeć, lepiej je poznać- odwracamy głowę i zerkamy nachalnie na boki. Takie odwracanie wzroku zwraca uwagę dużo bardziej i sprawia większą (ewentualną) przykrość, niż spojrzenie naszemu obiektowi prosto w oczy.

Naturą ludzką jest przyglądanie się rzeczy, zjawiskom, które są nam obce, z którymi nie żyjemy na co dzień. Podobnie jak dziecko- dzięki temu się oswajamy, poznajemy i akceptujemy !

Nie wykazujemy się brakiem tolerancji jeżeli pierwszy raz w życiu widzimy ciemnoskórą osobę i jesteśmy po prostu zdziwieni! To najzwyczajniej w świecie szok kulturowy, który wcale nie koniecznie musi mieć wydźwięk pejoratywny!

Lubimy otaczać się ludźmi podobnymi do siebie, bo ich rozumiemy, bo są jak my- nie boimy się ich, ufamy im. Zjawiska, których nie znamy budzą w nas podświadomy strach i niepewność. To jak z nowym komputerem- jeżeli mamy do czynienia ze znanym nam sprzętem- doskonale wiemy na co możemy sobie pozwolić. Jeżeli da się nam do ręki nowoczesny model, którego nie znamy- będziemy go badali, szukali podstawowych opcji, będziemy musieli mieć czas na poznanie go i jak już ten czas minie, sprzęt będzie przez nas poznany- będziemy z nim obyci i zaczniemy mu ufać (i sobie w jego obliczu). Nie wiem czy nie jest to przesadą, że kwestię tolerancji porównuję ze sprzętem komputerowym, ale miałam na to ochotę, a to moja Przestrzeń- więc po prostu tak wyszło.

Intuicyjnie wiemy i czujemy, że znajdujemy się w pobliżu kogoś podobnego do nas. Kogoś o podobnym kodzie, podobnej kulturze- i takim ludziom dajemy już na starcie dużo większy kredyt zaufania niż komuś, kto jest zgoła od nas inny.

Jak można przecież ufać komuć/ czemuć kogo/ czego się nie zna! To wbrew naturze i wielce ryzykowne!

Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że dzieci najlepiej czują się w towarzystwie dzieci? Są podobnego wzrostu, mają podobne buzie, czują, że mają podobne problemy. Posługują się podobnymi słowami, mają cały wachlarz powiedzonek, przybliżenie intonują, seplenią, mają swój własny kod symboli. Dziecko, które nigdy wcześniej nie spotkało się z karłem i nie znaj takiej osoby choćby z definicji- kiedy go pozna, od razu wyczuje, że to nie jest wcale podobne do niego dziecko. Wzrost ten sam, głos również nieco inny niż u dorosłych (wysokich, hoo) ale jednak COŚ jest nie tak. I dziecko nie będzie ufało takiej osobie na starcie podwójnie. Dopiero jak pozna taką osobę, dostanie szansę obcowania z nią- będzie mogło nauczyć się tolerancji.

Nie rodzimy się z tolerancją. Musimy się jej nauczyć. Żeby to zrobić musimy mieć szansę poznania zjawiska, którego wcześniej nie znaliśmy.

Przecież gdyby w tej chwili na świecie ni stąd ni zowąd pojawiły się dinozaury i oświadczyły, że chcą z nami zamieszkać- bylibyśmy w szoku i musielibyśmy przetrawić sytuację. Nikt nie powie w takiej chwili 'a ok, spoko. siema dinozaury, idziemy na kawę?' albo " dinozaury? jakie dinozaury?! nie zauważyłem/am! niech będzie, nara!"

Dajmy sobie czas na przyswajanie. Pozwólmy naszym oczom patrzeć. Nie udawajmy obeznanych w świecie, bo zrobimy sobie w konsekwencji krzywdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz